Spotkanie.
Ethan siedział przy biurku, spokojny jak skała. Lauren siedziała obok niego ze skrzyżowanymi ramionami. Prawnik obserwował ich przez okno. Na stole leżał wydruk – oprawione zdjęcie Avery odchodzącej, podczas gdy Margaret stała z czerwonym sosem na policzku.
Słowa, które padły.
„Avery” – zaczął Ethan. „Jesteś utalentowana. Twoja praca ma tu znaczenie. Ale to, co się stało zeszłej nocy, nie ma żadnego usprawiedliwienia”. „Proszę pana…” – zaczęła. Uniósł rękę. „Podczas gdy ludzie modlili się za moją matkę, rzucałeś jej jedzeniem w twarz. Powiedz mi, czy to jest kultura, o której mówimy. Powiedz mi, czy to jest życzliwość, którą rzekomo cenimy”. Avery zapiekło w gardle. Pamiętała jej ton na schodach, nonszalancki ruch nadgarstka, sposób, w jaki unikała odwrócenia się. Ethan odetchnął. „To nie jest dyskusja” – powiedział w końcu. Skinął głową w stronę policjanta. „Zawieszenie ze skutkiem natychmiastowym. Proszę zwrócić samochód i kartę dostępu”.
Idąc w upale,
Avery sapnęła. „Proszę pana”. Ochroniarz wszedł do środka. Drżącymi palcami podała klucze. Korytarz wydawał się długi na dwadzieścia mil. Jej wzrok podążał za nią w stronę windy. Policzki płonęły, gdy drzwi się zamknęły.
Fragmenty Wspomnienia
Tego wieczoru Margaret poruszyła się. „Ethan” – wyszeptała. „Stałam przed domem. Podjechał jakiś pojazd. Silne ręce… drzwi… a potem cisza”. Ethan nachylił się bliżej. „Pamiętasz, kogo?” Margaret zamknęła oczy. „Pierścionek” – wyszeptała. „Złoty pierścionek z lwim herbem. To była ostatnia rzecz, jaką zobaczyłam, zanim zapadła ciemność”.
Imię, którego nie chciał myśleć,
sprawiło, że Ethan poczuł ucisk w żołądku. Tylko jedna osoba, którą znał, nosiła ten pierścień przez całe dorosłe życie – jego wujek, Richard Cole. Mężczyzna, który zainwestował w niego na początku, był jego mentorem i spędzał z nim święta po śmierci ojca Ethana. Mężczyzna, którego uścisk dłoni wciąż potrafił uciszyć cały pokój.
Akta
. Pielęgniarka weszła z aktami. „Proszę pana, wyniki badań już wróciły”. Ethan przekartkował kartki. Margar
Nie tylko umierała z głodu – ktoś trzymał ją w uśpieniu od tygodni. Furia narastała w jego piersi niczym burza, której ledwo mógł się powstrzymać. „To nie był wypadek” – pomyślał. „Ktoś planował ją trzymać z daleka”.
Miejskie szepty
W mieszkaniu Avery’ego telewizor zabrzęczał: „Margaret Cole odnaleziona żywa. Wraca do zdrowia, podczas gdy władze badają jej zaginięcie”. Avery wpatrywała się w ekran, aż słowa się rozmyły. Zmieniła cierpiącą nieznajomą w nagłówek. „Gdybym tylko dała jej jeść” – wyszeptała. „Gdybym tylko milczała”.
Sala konferencyjna na krawędzi.
Następny