Zapłaciłem za dodatkowe miejsce, ale matka z dzieckiem je zajęła i odmówiła zmiany miejsca

Pytam, czy nie pomylili miejsc. Pokazuję im bilet i numer miejsca, sam sprawdzając. Może, będąc sennym, pomyliłem się. Ale nie, miejsce było właściwe. Matka dziecka prosi mnie o zamianę miejsc i, kiwając głową w stronę chłopca, dodaje:

„Środkowe siedzenie nie jest wygodne, a mój syn chce siedzieć przy oknie i patrzeć na chmury”.

Patrząc na niego, nie pomyślałbyś o tym. Przez całą rozmowę dziecko wpatruje się w telefon, czasami gorączkowo stukając palcami w ekran. Odmawiam i mówię matce, że doskonale ją rozumiem, dlatego zarezerwowałem wygodne miejsce z wyprzedzeniem i zapłaciłem za nie dodatkowo do standardowej ceny biletu. Ale kobieta nie daje za wygraną.

Próbowała spokojnie wyjaśnić swoje stanowisko

Ostatnią rzeczą, na jaką miałem ochotę, było wdawanie się w kłótnię na środku samolotu. Coraz więcej osób wchodziło do kabiny i zajmowało miejsca, a ja stałem tam po raz trzeci, próbując spokojnie wytłumaczyć kobiecie, że to moje miejsce i nie chcę go oddawać, bo mam nadzieję, że uda mi się trochę pospać, a przy okazji podziwiać ocean i chmury. Ale z każdą odpowiedzią ton kobiety stawał się coraz bardziej agresywny. Pasażerowie siedzący obok zaczęli się już na nas gapić.

Przez następne 20 minut byłam bombardowana toną oskarżeń i obelg. Potem miała czelność zapytać mnie: „Czy ty, młoda damo, sama masz dzieci?”. Szybko odpowiedziałam, że to nie jej sprawa, ale w odpowiedzi usłyszałam, że to oznacza, że ​​ich nie mam i dlatego nie rozumiem, jak to jest być matką. Potem zwróciła uwagę na moją rzekomo infantylną naturę, bo dorosła kobieta chce podziwiać chmury, zamiast po prostu przemieszczać się z punktu A do punktu B. Moje maniery również zostały zaatakowane: „Mogłaś dać dziecku, czy to takie trudne?”

Stewardesy interweniowały w konflikcie

Samolot był prawie pełny, stewardesy zaczęły sprawdzać kabinę przed odlotem, ale nasza kłótnia trwała nadal. Co więcej, praktycznie wszyscy pasażerowie wokół nas wpatrywali się w nas w tym momencie. Moje argumenty nie zadziałały, kobieta odmówiła ustąpienia miejsca, a dziecko wciąż wpatrywało się tępo w telefon. Stewardesa przeszła obok, a ja poprosiłam go o pomoc, pokazując bilet i wyjaśniając sytuację.

Stewardesa wyjaśniła kobiecie, że miejsce przy oknie jest zajęte i poprosiła, żeby zajęli swoje, zgodnie z informacją na zakupionych biletach. Próbowała jeszcze przez chwilę dyskutować, ale potem podszedł inny stewardesa i również poprosił matkę z dzieckiem, żeby zajęli swoje miejsca. Następnie, z bardzo niezadowolonym wyrazem twarzy, wstali i przeszli na środek kabiny. Mniej więcej w tym samym czasie pojawił się spóźniony pasażer; zajmował miejsce obok mojego (tego, na którym siedziała kobieta). Ciekawe, jak potoczyłaby się ta sytuacja, gdyby przybył wcześniej.

Cieszy się, że w końcu nauczyła się wyznaczać swoje granice

„W ogóle nie zmrużyłam oka podczas tego lotu. Całą podróż spędziłam zdenerwowana i wciąż odtwarzałam w głowie ten konflikt, ale cieszyłam się, że postawiłam granice. Zwłaszcza że zawsze miałam z tym problem. Kiedyś zostałam „zepchnięta” z ławki w parku przez grupę ludzi, którzy twierdzili, że nie ma innych wolnych ławek. Innym razem, czekając w kolejce do lodówki w Whole Foods, mężczyzna wepchnął się przede mnie i zabrał ostatni kawałek pizzy, na który tak długo czekałam. I nie zliczę, ile razy ktoś „ukradł” mi taksówkę.

Za każdym razem, gdy w takich sytuacjach unikałem konfliktu, bałem się konfrontacji i ostatecznie się wycofywałem. Ale tym razem byłem bardzo zmęczony i dawno nie byłem na wakacjach, więc nie dałem się już zbyć i broniłem swojego stanowiska. Udało mi się nadrobić zaległości w spaniu w hotelu i spędzić dwa wspaniałe tygodnie na Hawajach. A jeśli chodzi o tę historię, nadal opowiadam ją znajomym.

Share This Article
Leave a comment