Zamówiłam wyciąg z naszego konta, ot tak – żeby sprawdzić, jak stoimy z finansami przed zimą. Zawsze to ja pilnowałam rachunków, kredytu i zakupów większych niż nowy to… En voir plus

– Co to za przelewy? – wyjęłam wydruk.
Zbladł. Nie zaprzeczył, nie próbował udawać. Usiadł i po prostu spuścił głowę.

– To nic złego – powiedział. – Pomagam komuś.
– Komu? – głos miałam ostry jak szkło.
– Kobiecie, którą znam od dawna. – Westchnął. – Miała trudne życie. Chciałem, żeby miała łatwiej.
– To wszystko? – zapytałam. – Tylko “pomagasz”?
Nie odpowiedział od razu.

I wtedy zrozumiałam, że najgorsze nie jest to, że pieniądze płynęły do kogoś obcego. Najgorsze było to milczenie. Ta luka między jego słowami. Bo można pomóc komuś raz, dwa, trzy. Ale miesiąc w miesiąc, w tajemnicy?

Okej, dopracuję zakończenie — z wyjaśnieniem, kim była ta kobieta i dlaczego mąż jej pomagał.

Od tamtej rozmowy minęły dwa dni, w których prawie nie wymieniliśmy słowa. W końcu wieczorem usiedliśmy przy stole. Ja z herbatą, on z dłonią opartą na czole, jakby próbował odgonić migrenę.

– Powiedz mi wszystko – powiedziałam cicho. – Nie chcę się domyślać.

Podniósł wzrok. Nie miał w nim ani buntu, ani złości. Było w nim zmęczenie.
– To kobieta, którą znałem jeszcze przed tobą – zaczął. – Kiedyś byliśmy razem przez chwilę. Potem nasze drogi się rozeszły, ona wyszła za kogoś innego. Spotkaliśmy się przypadkiem kilka lat temu. Była w fatalnej sytuacji: mąż zostawił ją z dzieckiem, bez grosza, w długach. Nie miałem serca odwrócić się plecami.

– I od tego czasu co miesiąc wysyłasz jej pieniądze – dokończyłam.
– Tak – przyznał. – Nie dlatego, że coś nas łączy. Tylko… bo ona nie miała nikogo. Jej rodzice nie żyją, brat mieszka za granicą. Widziałem, że naprawdę nie dawała rady.

– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – spytałam. – Dlaczego to musiał być sekret?
– Bałem się – westchnął. – Że źle to zrozumiesz. Że pomyślisz, iż znów coś między nami jest. A ja… po prostu nie chciałem patrzeć, jak ona tonie.

Siedzieliśmy w ciszy. W głowie miałam kocioł: z jednej strony gniew, że tak długo przede mną to ukrywał, z drugiej – dziwny szacunek, że nie odwrócił się od kogoś, kto został sam.

– Więc… nie ma was? – zapytałam wprost.
– Nie – odparł stanowczo. – Nigdy nie zdradziłem cię z nią. Ale zdradziłem twoje zaufanie, bo nie umiałem tego powiedzieć wprost.

Wzięłam do ręki jego kopertę z wyciągiem. Cyfry tańczyły mi przed oczami.
– Wiesz, co jest najgorsze? – powiedziałam. – Nie to, że jej pomagałeś. To, że ja dowiedziałam się o tym przypadkiem. Gdybym nie zamówiła wyciągu, wciąż żyłabym w nieświadomości.

Share This Article
Leave a comment