Alicja była biedną studentką z małego miasteczka. Jej stypendium ledwo starczało na kaszę gryczaną i bilety, a za pokój w akademiku płaciła, dorabiając nocami na recepcji w hostelu. Jej marzeniem było skończyć medycynę i zostać kardiochirurgiem, ale życie cały czas rzucało jej kłody pod nogi.
Na ostatnim roku poznała Władimira Arkadiewicza – siedemdziesięcioletniego, ale bardzo zadbanego i energicznego mężczyznę. Był mecenasem, często wspierał finansowo uniwersytet, a pewnego dnia zaprosił Alicję na kolację charytatywną. Zrobiła na nim wrażenie – nie tyle urodą, co rozumem, ambicją i szczerością.
Po miesiącu oświadczył się jej. Znajomi, a nawet dziekan, szeptali, że się “sprzedała”. Ale Alicja widziała w nim ochronę, wsparcie i szansę na wyrwanie się z biedy. Zgodziła się.
Ślub był skromny, ale elegancki. Na weselu Władimir był trochę spięty. Wieczorem, w sypialni, nagle podszedł do Alicji i drżącym głosem powiedział:
— Alicjo… Muszę ci coś wyznać. Rozumiem, jeśli zaraz wyjdziesz z tego pokoju… może nawet uciekniesz. Ale nie chcę zaczynać od kłamstwa.
Alicja zesztywniała.
— Co chcesz mi powiedzieć? — zapytała ostrożnie.
Usiadł na brzegu łóżka, westchnął głęboko i kontynuował:
— Prawda jest taka, że… nie jestem Władimirem Arkadiewiczem. A przynajmniej nie do końca.
Zmarszczyła brwi.
— Słucham?
Zamknął oczy i na moment wyglądał nawet młodziej:
— Jestem byłym agentem Służby Wywiadu Zagranicznego. Wiele lat temu dostałem bardzo niebezpieczne zadanie – musiałem wniknąć w międzynarodową siatkę wywiadowczą. Uznano mnie za zmarłego. Od tamtej pory żyłem pod nową tożsamością. Dopiero teraz, na emeryturze, postanowiłem „wrócić”. Ale to nie takie proste. Nadal mnie szukają. A ty, wychodząc za mnie, automatycznie stałaś się i chroniona… i zagrożona.
Alicja siedziała w milczeniu, nie mrugając. Serce waliło jej jak młot.
— Czego ode mnie chcesz?
Spojrzał na nią z delikatnym smutkiem:
— Pomóż mi odnaleźć moją prawdziwą córkę. Ma teraz mniej więcej tyle lat co ty. Straciłem z nią kontakt. Jeśli mi pomożesz – zapiszę ci wszystko. Nie dla pieniędzy. Tylko dlatego, że jesteś ostatnią osobą, której odważyłem się zaufać.
Alicja patrzyła na niego – nie jak na starca, ale jak na niesamowicie samotnego, zmęczonego człowieka, który całe życie grał rolę.
I odpowiedziała:
— Znajdziemy ją. Obiecuję.