Kiedy Katarzyna pchnęła ciężkie drzwi do mieszkania matki, zapach stęchlizny i kurzu uderzył ją w nozdrza. Była w tym miejscu po raz pierwszy od pogrzebu, pięć miesięcy temu.
Mieszkanie na trzecim piętrze starej kamienicy w Poznaniu wyglądało jak zatrzymane w czasie: na stole wciąż stała filiżanka z resztką herbaty, w szafie wisiały starannie wyprasowane bluzki matki, a na parapecie leżała jej ulubiona paprotka, teraz sucha i pożółkła.
Katarzyna, 45-letnia singielka po rozwodzie, przyjechała sprzedać to miejsce. Chciała zamknąć ten rozdział życia i wrócić do Warszawy, do swojego uporządkowanego, ale pustego mieszkania. Nie spodziewała się, że jedna wizyta w tej kamienicy wywróci jej świat do góry nogami.
Stała w przedpokoju, wpatrując się w lustro z odpryskującą ramą, gdy usłyszała ciche pukanie. Drzwi uchyliły się i w progu stanęła starsza kobieta – drobna, z siwymi włosami spiętymi w luźny kok, ubrana w kwiecistą sukienkę i wełniany kardigan.
Jej oczy, choć zmęczone, miały w sobie ciepło i coś, co Katarzyna odczytała jako ciekawość. „Dzień dobry, pani to córka Helenki, prawda?” – zapytała kobieta, a jej głos drżał lekko, jakby bała się odpowiedzi.
Katarzyna skinęła głową, zaskoczona. „Jestem Halina, sąsiadka z naprzeciwka. Chciałam tylko… no, sprawdzić, czy wszystko w porządku”. Coś w tonie Haliny sprawiło, że Katarzyna poczuła niepokój. Dlaczego ta kobieta patrzyła na nią, jakby znała ją od lat?
Zaprosiła Halinę do środka, bardziej z grzeczności niż chęci. Usiadły przy kuchennym stole, na którym wciąż leżał ceratowy obrus w kratkę – ten sam, przy którym Katarzyna jadła z matką śniadania jako dziecko.
Halina zaczęła mówić o drobiazgach: o tym, jak Helena lubiła pić kawę na balkonie, jak co roku sadziła pelargonie, jak zawsze zostawiała klucz pod wycieraczką, „bo przecież sąsiedzi to jak rodzina”. Katarzyna słuchała, ale w głowie miała chaos. Matka, Helena, zawsze wydawała jej się odległa, surowa, wymagająca.
Ich relacje nigdy nie były ciepłe – Katarzyna pamiętała wieczne pretensje o nie dość dobre oceny, o „nie takie” życie, jakie wybrała. A teraz ta obca kobieta mówiła o matce z taką czułością, jakby znała ją lepiej niż ona sama.
Następny