Gdyby ktoś zapytał mnie, co czułam, gdy po raz ostatni widziałam mojego byłego męża, odpowiedziałabym: ulgę, gniew, rozczarowanie. Po piętnastu latach wspólnego życia nasz związek rozpadł się z hukiem — zostawił mnie, nie oglądając się za siebie, a ja przysięgłam sobie, że już nigdy nie będę chciała go spotkać.
Każda kobieta, która doświadczyła rozwodu po długich latach, wie, ile w tym jest bólu i pytań bez odpowiedzi. Mijaliśmy się potem w myślach i na papierze — oficjalne pisma, podział majątku, rozmowy o alimentach. Zamknęłam tamten rozdział, wrzucając jego zdjęcia do najdalszej szuflady i próbując zapomnieć o wszystkim, co było dobre.
Lata mijały. Uczyłam się żyć na nowo, najpierw ostrożnie, później już z większą pewnością. Przeprowadziłam się, zmieniłam pracę, poznawałam nowych ludzi. Czasami wracały wspomnienia — te dobre, ale też te pełne pretensji i żalu.
Najbardziej bolało mnie to, że nigdy nie usłyszałam od niego prawdy o tym, dlaczego nasz związek się rozpadł. Bo przecież byliśmy szczęśliwi — przynajmniej tak mi się wydawało. Potem przyszły milczenie, oddalenie, jego zdrada. Nigdy nie miałam odwagi go zapytać: “Dlaczego?”.
Dwadzieścia lat minęło, a ja byłam już inną kobietą — siwe włosy, głębsze zmarszczki, inne życie. Któregoś dnia, wychodząc ze sklepu, niemal na niego wpadłam. Stał przy kasie, nieco zgarbiony, z siatką zakupów, bardzo postarzały.
Na pierwszy rzut oka prawie go nie poznałam, ale wystarczył jeden moment, by wszystko wróciło — znajome spojrzenie, uśmiech, którym niegdyś rozbrajał wszystkie moje złości.
Nasze spojrzenia spotkały się i nagle poczułam, jakby ktoś włożył mi do rąk ciężki plecak wspomnień. On też zamarł, a potem skinął głową. Wyszliśmy razem na zewnątrz — na moment zabrakło nam słów, nie wiedzieliśmy, jak się zachować. W końcu zaproponował kawę w pobliskiej kawiarni. Nie odmówiłam — sama nie wiem dlaczego. Chciałam zobaczyć, kim jest ten człowiek po tylu latach.
Następny