Niania nie mogła zostać
Początkowo Daniel myślał, że pieniądze załatwią sprawę. Zatrudnił najbardziej wykwalifikowane nianie – kobiety z nieskazitelnym CV, chwalone w magazynach, nawet te, które twierdziły, że opiekowały się rodzinami królewskimi.
Ale jeden po drugim odchodzili.
„Przykro mi, panie Harrington. Pańskie chłopaki są nie do pocieszenia. Nie dam rady” – mówili, za każdym razem pozostawiając go coraz bardziej wyczerpanym.
W szóstym miesiącu Daniel był cieniem samego siebie. O trzeciej nad ranem często siadał w gabinecie z włączonymi elektronicznymi nianiami, słuchając niekończącego się płaczu, pogrążony nie w skandalu czy stracie majątku, ale w poczuciu winy, żalu i bezradności.
Cicha sugestia
Tej nocy do pokoju cicho weszła pani Lillian, wieloletnia gospodyni. Była z rodziną od dziesięcioleci, obserwując, jak Daniel dorasta z chłopca w mężczyznę.
„Proszę pana” – powiedziała cicho – „jest ktoś, kogo powinien pan poznać. Nie ma wypolerowanych papierów ani pochlebnych rekomendacji. Ale ma w sobie coś wyjątkowego”.
Głos Daniela był zmęczony, niemal głuchy. „W tej chwili, Lillian, nie obchodzi mnie, czy jest magikiem. Jeśli potrafi pomóc moim synom zasnąć, przyprowadź ją”.
Następnego wieczoru przybyła Amara.
Niania, która była inna
Amara nie przypominała nikogo, z kim Daniel rozmawiał. Żadnych dokumentów, żadnej listy byłych pracodawców – tylko spokojne spojrzenie i opanowanie, które zdawało się wypełniać całe pomieszczenie.
„Słyszałam, że twoje dzieci nie mogą odpocząć” – powiedziała łagodnie, jej głos brzmiał niemal melodyjnie.
Daniel zmarszczył brwi. „Jakie masz doświadczenie?”
Usta Amary wygięły się w delikatnym, pewnym uśmiechu. „Opiekowałam się maluchami, które straciły matki. Ich płacz nie jest spowodowany tylko głodem. Płaczą ze strachu. Muszą czuć się bezpiecznie”.
Jej słowa go zaniepokoiły. Rana po stracie Elise wciąż była świeża. „I wierzysz, że możesz ich uspokoić? Tak po prostu?”
„Nie wierzę” – odpowiedziała stanowczo. „Wiem”.
Noc, w której krzyki ustały