13 osób, których wakacyjne pobyty będą ich prześladować na zawsze Artykuł w pierwszym komentarzu

W zeszłym roku na Walentynki zarezerwowałem dla siebie i żony pokój w naprawdę fajnym hotelu. Był dość drogi, ale wszystkie recenzje mówiły, że jest naprawdę ładny, a pokoje były duże.
Weszliśmy do środka, a obsługa była wyjątkowo nieuprzejma. Nie wyglądamy na ludzi, którzy mogą sobie pozwolić na wydanie fortuny na pokój hotelowy, a obsługa sprawiła, że ​​poczuliśmy się tam jak u siebie.
Weszliśmy do pokoju, który był bardzo malutki. W pokoju wrzało, a klimatyzacja nie działała. Zapytałem obsługę, czy da się to jakoś naprawić, ale po prostu nas zignorowali.

Historia 9
Miałem wtedy około 4 lat, więc opieram się głównie na opowieściach mojego rodzeństwa, choć pamiętam kilka zdjęć. Byliśmy w hotelu z przyjaciółmi z rodziny i ich dziećmi (w sumie pięcioro dzieci, wliczając nas, w wieku 4–13 lat). Rodzice umieścili nas wszystkich w jednym pokoju, żebyśmy mogli się zrelaksować wieczorem, podczas gdy oni poszli robić rzeczy dla dorosłych (pewnie na wykwintną kolację).

Wylegiwaliśmy się na łóżku, oglądając film, gdy nagle usłyszeliśmy głośny hałas, podłoga lekko zawibrowała, a potem, serio, setki, jeśli nie tysiące, małych pająków zaczęło wspinać się po ścianach z dwóch dolnych rogów pokoju.

Po nieudanej próbie obrony naszego terenu za pomocą pianek marshmallow i kostek lodu jako pocisków, skuliliśmy się w łazience, zaklejając dolną część drzwi ręcznikiem. Tej nocy spałem w wannie z siostrą. Nie było telefonów, żeby wezwać pomoc (to było zanim dzieci i nastolatki miały telefony komórkowe), a my otrzymaliśmy bardzo jasne instrukcje, żeby pod żadnym pozorem nie wychodzić z pokoju. Potraktowaliśmy te instrukcje trochę zbyt poważnie.

Moi rodzice odkryli tę scenę w środku nocy i prawdopodobnie swoim pierwszym krzykiem obudzili całe piętro. Ale wszyscy wyszliśmy z tego cało.

Historia 10

Historia 11
Zatrzymałem się u znajomego w hotelu w Filadelfii. Było około północy, kiedy dotarliśmy do hotelu i zdałem sobie sprawę, że obsługa sprzątająca nie dała nam wystarczającej liczby ręczników. Poszedłem więc do recepcji, żeby dostać więcej, ale z jakiegoś powodu nie mogli mi ich tam dać i powiedzieli, że ktoś przyniesie ręczniki do pokoju w ciągu godziny.

Kiedy szykowałam się do powrotu windą do naszego pokoju, zauważyłam jakiegoś obleśnego faceta, który też czekał na windę i cały czas się we mnie wpatrywał. Zaraz po zamknięciu drzwi windy, facet zaczął pytać, jak mi minął dzień, co robię później, czy mam ochotę gdzieś wyjść itd. Ciągle odpowiadałam, że nie, ale on najwyraźniej nie rozumiał aluzji.

W końcu winda dotarła na piętro, na którym się zatrzymaliśmy, ale oczywiście nasz pokój znajdował się na końcu tego naprawdę długiego korytarza. Wracając, usłyszałem za sobą kroki. Od razu pomyślałem: „Tak właśnie umrę”. Zacząłem iść szybciej korytarzem, ale nie chciałem się odwracać, bo przecież wtedy cię dorwą, prawda?

W tym momencie praktycznie biegłam truchtem do naszego pokoju, a kiedy tam dotarłam, zaczęłam głośno pukać i walić w drzwi, żeby mój przyjaciel mnie wpuścił. Wydawało się, że trwało to całą wieczność, a kroki za mną stawały się coraz głośniejsze i bliższe. Mój przyjaciel w końcu otworzył drzwi, a ja zerknęłam na korytarz i zobaczyłam…

Facet, który pracował w hotelu, przyniósł mi ręczniki. Przypuszczam, że wjechał inną windą na nasze piętro i wyszedł chwilę po mnie.

Historia 12
Pojechałem do motelu na wakacje z byłą. Poszedłem wziąć prysznic i zamknąłem drzwi łazienki. Kiedy skończyłem, wytarłem się i byłem gotowy wrócić do głównej części pokoju, drzwi się nie otworzyły.

Mój były musiał zadzwonić do recepcji, a oni wysłali kogoś do pokoju, który rozmontował klamkę, żeby otworzyć drzwi. Po tym dostaliśmy pokój o wyższym standardzie na ten wieczór.

Historia 13
W wieku dwudziestu kilku lat podróżowałem z przyjaciółmi, mając bardzo ograniczony budżet. Zatrzymaliśmy się w najtańszym hostelu, jaki udało nam się znaleźć, blisko centrum, żeby móc wydawać jak najmniej pieniędzy na komunikację miejską. „Hostel” był dość hojnym określeniem.

Był to maleńki, ceglany budynek w centrum dużego kwartału, więc trzeba było przejść przez ten wąski, miejski kanion, żeby dotrzeć do jego pozbawionych wyrazu metalowych drzwi. Wystarczyło wpisać kod, żeby wejść. Na miejscu nie było nikogo, kto by cię przywitał ani w jakikolwiek sposób pomógł.

Przestrzeń była podzielona na cztery jednostki, a każda z nich wyglądała jak skrzydło domu wariatów. Brudne białe kafelki, łuszcząca się farba, zakurzone żółte lampy – wszystko. Łóżka to zapadnięte materace na starych metalowych ramach, a na każdym z nich leży cienkie, pogniecione prześcieradło. Łazienka była zaskakująco w porządku, ale najbardziej zniechęcały nas mrówki.

Tyle. Mrówek. Nie dało się uniknąć wrażenia, że ​​jedna z nich pełza po tobie w środku nocy, więc próba zaśnięcia była jak tortura. Kierownik/właściciel był kompletnie nieudolny i upierał się, że pułapki, które już rozstawili, są wystarczająco dobre.

Gdybyśmy mogli sobie pozwolić na jakąkolwiek inną opcję, wyszlibyśmy po jednej nocy. Niestety, spędziliśmy cztery noce w tym koszmarze i wykorzystaliśmy to tylko jako pretekst, żeby zostać na noc i zwiedzać. Straszne doświadczenie, ale to był moment prawdziwego zbliżenia dla mnie i moich przyjaciół.

Share This Article
Leave a comment